Punkt widzenia Jenny:
- Jenny spakowałaś wszystko? - moja mama pytała się już o to chyba dziesiąty raz, no ile można.
- Tak mamo mam wszystko, czy możemy już jechać? Spóźnię się na lotnisko.
Wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy. Przez całą drogę nic nie mówiłam. Wyobrażałam sobie jak to będzie w Londynie. Czy coś się zmieni... Mam nadzieję, że poradzę sobie w tym wielkim świecie z moim angielskim. W sumie nie mam się czego obawiać, będę mieszkać u mojej cioci. Ona jest świetna. Taka wyluzowana...
No, no Jenny zbliża się czas imprez i wielkiego szaleństwa. W końcu muszę sobie jakoś wynagrodzić ten stracony czas w rodzinnym, nudnym i bezsensownym miasteczku.
Moje wspaniałe plany przerwała mi moja mama informując, że jesteśmy na miejscu. Obie wysiadłyśmy z samochodu i udałyśmy się w kierunku lotniska.
- Będę za tobą bardzo, bardzo tęsknić Jen - no nie moja rodzicielka zaraz się rozpłacze, ale pewnie jeszcze przed tym da mi wskazówki jak mam się zachowywać u cioci...
- Ja za tobą też mamo - już chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam - Kocham cię.
Na te słowa moja ukochana mamusia mocno mnie przytuliła i odesłała do samolotu.
Ach czuję zapach wolności. Nie to, że nie kocham moich rodziców, ale miałam już dość ich rozkazów, spędzania wolnego czasu itd. Myślałam tak jeszcze chwilę, wpatrując się w chmury, aż zasnęłam.
Obudził mnie wstrząs lądującego samolotu. Pozbierałam się, przeczesałam włosy i wyszłam z tej wielkiej puszki. Gdy zobaczyłam Londyńskie lotnisko, byłam zagubiona. To wszystko jest takie ogromne. Na szczęście w dość krótkim czasie dostrzegłam moją ciocie. Pospiesznie do niej podeszłam.
- Cześć kochana! Jak się leciało. Pewnie jesteś zmęczona, a ja chciałam cię oprowadzić po Londynie. No cóż to może jutro? Świetnie! Chodźmy do auta - ale ona ma tępo, nie zdążyłam odpowiedzieć na ani jedno pytanie a ona już siedziała w samochodzie czekając na mnie. Coś czuję, że to będą bardzo męczące wakacje.
W domu, ciotka pokazała mi mój pokój po czym poinformowała, że jest omówiona z koleżankami. Taa... ona się nigdy nie zmieni. Więc zostałam sama i rzuciłam się na łóżko. Leżałam parę minut, jednak stwierdziłam, że nie jestem zmęczona. Wstałam, przebrałam się i wyszłam zwiedzić trochę okolice.
Szłam londyńską uliczką, wpatrując się w domy i ludzi. Boże zachowuję się jak jakaś psychopatka!
Z zamyślań wyrwały mnie huki. Zobaczyłam grupkę chłopaków grających w piłkę. Nie powiem byli zajebiście przystojni. Nawet nie zauważyłam, że z tej ekscytacji stałam w miejscu, wpatrując się w nich.
Jeden z chłopaków kopnął w moją stronę piłkę. Chciałam jakoś ją wyminąć, czy coś, ale wyszło na to, że się wywaliłam. Jaka ze mnie idiotka. Leżałam na ziemi przed mega przystojnymi chłopakami. Ja to umiem poderwać chłopców. Przynajmniej sprawiłam, że zaczęli się śmiać...
Nagle usłyszałam niski głos chłopaka. Był chyba najlepszy z całej grupki. Nie wiem czemu, ale na głos blondyna moje serce zaczęło szybciej bić.
- Dobra chłopaki wystarczy! - czy on właśnie kazał im przestać się ze mnie śmiać? Zdziwiłam się, bo momentalnie przestali.
Blondyn popatrzył na resztę znacząco, po czym powoli do mnie podszedł.
No więc jest pierwszy rozdział. Spotkanie Nialla i Jenny. Wiem, że krótki i beznadziejny, ale nie umiem zaczynać. Proszę komentujcie i piszcie jak wam się podoba. ;*
Mmmm...pierwsze spotkanie...już mi się podoba to opowiadanie!
OdpowiedzUsuń